Przydrożny motel lepiej prezentował się na zdjęciach zrobionych na bookingu pewnie w czasach po po remoncie, ale okazał się całkiem przyjaznym i schludnym motelem. Pokój na parterze z widokiem na samochód zaparkowany pod oknem był dla nas najlepszym rozwiązaniem, przynajmniej jak słyszeliśmy śmiechy hihy, to było wiadomo, że ktoś stoi przy naszym aucie. Jak wychodziłam do samochodu nad ranem, jakiś czarnoskóry dżentelmen w ubiorze 50 Cent, wskazując na malucha powiedział rechocząc i wyginając się jak rasowy raper : " I LOVE THIS SHIT!". Rozbawił mnie tym i poprawił humor na cały wyjazd. Również w tym miejscu dokładnie tym dniu, czyli w Dniu Matki, Robert poinformował swoją szanowną mamę, że do USA zabrał malucha, którym przemierzy drogę 66. A nie tak jak została poinformowana - "będzie to wypożyczony samochód :)" Tak więc po przekazaniu wiadomości mrożącej krew w żyłach okazało się, że Robert nie potrzebnie się martwił, że mama dostanie palpitacji serca. Szok na odległość najwyraźniej znosi się lepiej.......