Kiedy przybyliśmy do Hotelu w Chicago, chłopaki Mariusz i Rafał byli na tyle ciekawi naszej historii, że przyjechali w późnych godzinach wieczornych z wizytą do nas.

Pogadanek nie było końca, chłopaki mieli już tak obmyślony plan co, kiedy i do kogo podjedziemy maluchem, że nie zdążyliśmy nawet tego zanotować. Odpoczęliśmy kilka dni w Chicago, chociaż to i tak mało żeby zwiedzić te piękne miasto, i stawiliśmy się na pikniku z okazji Dnia Dziecka. Rozmów nie było końca, poznaliśmy mnóstwo Polaków i ich rodziny, ich historie, plany ale też niesamowitą otwartość. Ugościli nas, nakarmili, dali dobre rady, a przede wszystkim poznaliśmy ich duże resoraki, które trzymają w garażach na specjalne okazje. Spędziliśmy cały dzień naprawdę w gronie niesamowitych, pracowitych i uśmiechniętych ludzi. Po weekendzie umówiliśmy się z Tomkiem, który prowadzi od wielu lat warsztat dla ciężarówek, gdzie zespawał nam wydech, wymienił obejmy, wymienił nam też olej w maluszku i tak po pełnym serwisie, uściskach i prezentach od Tomka, wyruszyliśmy do centrum Chicago aby tam oficjalnie wyruszyć po Route 66.