Przemierzaliśmy kolejne kilometry Route 66 gdzie zobaczyliśmy miejsce słynące z kopalni "czarnego diamentu" .

W miejscowości Godley znajduje się symboliczne miejsce poświęcone historii kopalni, którego po prostu nie można ominąć. Swoje zdrowie i życie poświęciło tam bardzo wielu ludzi, pracujących 100 metrów pod ziemią, nie tylko z powodu wyczerpania, ale również powodzi która zalała kopalnię w lutym 1883 roku. Po chwilowym przystanku ruszyliśmy do miejscowości Gardner, a tam odwiedziliśmy jednocelowe więzienie, w którym Robert mnie chciał zamknąć, ale potem stwierdził że jednak mu się do czegoś przydam. Po drugiej stronie ulicy dostrzegliśmy cudowne miejsce, domek coca-coli, a wokół niego mnóstwo kolorowych gadżetów, no nie mogliśmy się oprzeć temu miejscu, więc przestawiliśmy maluszka pod sam domek, aby móc zrobić ciekawe ujęcia. Niestety domek był zamknięty, ale widniała na nim karteczka, że Pan bardzo przeprasza, ale jest właśnie na urodzinach wnuka. Niech to kule biją....... Po około 20 minutach podjechał do nas właściciel tej chatki, może to magia maluszka go przyciągnęła, bo Pan mieszkał jakieś 200 metrów od tej chatki. Opowiedzieliśmy mu naszą historię i maluszka, on opowiedział o tej chatce o którą on zadbał po swoim ojcu i dalej kultywuje historię o Route 66, dlatego postanowił przyciągnąć turystów właśnie tak wyjątkowym miejscem. Pokazał nam cały wystrój, włączył wszystkie ruchome gadżety jakie tylko miał, negocjowałam z nim zakup kilku gadżetów, ale był nie ugięty. Udało mi się namówić go na resoraka z coca-coli, powiedział że ma dwa, więc może się podzielić i tak ubiłam targu z sympatycznym Panem, podziękowaliśmy za jego cenny czas i opowieści i pomknęliśmy naszym bolidem przed siebie.