Pędząc dalej odwiedziliśmy atomowego Buck'a ogromnego gościa z rakietą, który przywitał nas w Tulsie wraz z zwariowaną właścicielką sklepu z pamiątkami.

Kiedy zobaczyła maluszka, totalnie oszalała, natrzaskała mnóstwo zdjęć z nami i naszym celebrytą, potem zagościliśmy w jej sklepiku z suwenirami, wpisaliśmy się do księgi gości i ruszyliśmy dalej. Dotarliśmy do miejscowości Oklahoma City gdzie znajduje się muzeum Route 66, wysiedliśmy z auta i odwróciłam się na chwilkę żeby rzucić okiem na maluszka, i mój wzrok przykuły dziwnie wyglądające opony. Były jakieś takie niesymetryczne. Z bliska okazało się, że mamy zjedzone opony z przodu od wewnętrznej strony, tył był w porządku. Strasznie dziwna sytuacja.... taka symetryczna? Czyżby zbieżność się zgubiła? Ale tyle kilometrów było w porządku przecież. No nic szybka decyzja, zmieniamy opony na zapasy i szukamy sklepu z oponami, bo przecież już nam nic nie zostanie. Podjechaliśmy do jednego sklepu, niestety poinformowała nas dziewczyna, że nigdzie nie ma dostępnych tak małych romairów, a mieliśmy i tak 13 od cinquecento, a nie oryginalne 12. Opony od przyczepek nawet nie pasowały. Ta przesympatyczna dziewczyna, która się nad nami zlitowała, jak nas zobaczyła, powiedziała że jej chłopak ma warsztat 500 metrów dalej i zerknie czy da się zbieżność ustawić. Chłopaki podnieśli auto i okazało się że drążek jest skrzywiony i dlatego nasze opony zostały zdarte aż do drutów. Po ustawieniu zbieżności, uścisków i sesji zdjęciowej ruszyliśmy szczęśliwy w dalszą drogę. Odwiedziliśmy ekscentrycznego gości Harley'a Annabell'a który stworzył niesamowity punkt na drodze 66, wszystko można zobaczyć u niego co zebrał przez wiele lat ale nic nie można kupić. Wykonał dla nas wyjątkowy występ na żywo, grając na gitarze i popijając whisky, po czym zrobił nam zdjęcia i ruszyliśmy dalej. Cały dzień wrażeń......